Sobota, 20 kwietnia 2024

Mówią o mnie: „nasza Emilka”

2022-10-25 11:26:10 (ost. akt: 2022-12-03 18:33:08)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Podziel się:

Do telewizji trafiła przez babcię. Dzięki niej została gwiazdą telewizji, ale sława jest dla niej jednocześnie szczęściem i przekleństwem. Emilia Korolczuk to rolniczka, właścicielka Rancza Laszki, sołtyska, youtuberka, ale przede wszystkim gwiazda programu „Rolnicy. Podlasie”.

— Przeprowadziłaby się pani do miasta?
— W życiu! Na wsi jestem u siebie. Dobrze sobie radzę, czuję się szczęśliwa i wolna. A w mieście czuję się źle. Gdy muszę jechać do miasta, żeby coś załatwić, aż mnie trzęsie. To dla mnie przymus, a nie przyjemność.

https://m.wm.pl/2022/10/orig/307031577-525492849382925-6758594324093806160-n-917375.jpg

— Na wsi też może być tłoczno. Ma pani ponad setkę zwierząt.
— Mam setkę przyjaciół. Wiadomo, że zwierzęta są po to, aby na nich zarabiać. Pieniądze są potrzebne i nikt nie zaprzeczy, że tak jest. Nie traktuję jednak zwierząt zarobkowo, ale po partnersku. Gdy rano idę do nich, żeby zrobić obrządek, rozmawiam z nimi. Pytam, jak im się spało i co im się przyśniło. Mówię do nich jak do człowieka. One patrzą na mnie, odpowiadają po swojemu… I tak mamy codziennie.

https://m.wm.pl/2022/10/orig/307866582-529760268956183-8172160658674782216-n-917365.jpg

— A chciała być pani ornitologiem.
— To prawda, ale tak się w życiu ułożyło, że nie wyszło. Z wykształcenia jestem biologiem, stawiałam na ornitologię, a zostałam rolniczką. Ale wykształcenie bardzo mi pomaga. Rozumiem niektóre procesy, które zachodzą w zwierzętach.

— A gdy jest się najsłynniejszą rolniczą Podlasia, jest łatwiej?
— Są dwie strony medalu. Gdzie nie pójdę, łatwiej jest coś załatwić. Każdy traktuje mnie jak znajomą. Ja nie znam tej osoby, z którą rozmawiam, ale ona dużo o mnie wie. Mówią o mnie: „nasza Emilka”. Ale to ma swoje minusy, bo każdy mnie rozpoznaje i dosłownie nigdzie nie mogę się ruszyć, żeby nie wskazywali mnie palcami. Nie ma anonimowości, na krok. Czy jestem na wsi, czy w mieście, na ulicy, gdziekolwiek… To bardzo uciążliwe. Latem pojechaliśmy z dzieckiem na plażę i nie cieszyliśmy się odpoczynkiem, bo cały czas ktoś do nas podchodził i prosił albo o zdjęcie, albo o autograf. Nie spodziewałam się, że aż tak to się rozkręci.

https://m.wm.pl/2022/10/orig/305970722-520876749844535-4982558815313684966-n-917372.jpg

— A skąd pomysł, żeby wystąpić w programie "Rolnicy. Podlasie”?
— Ludzie mówią, że wzięłam udział w castingu, ale takiego nie było. Reżyser szukał ciekawych ludzi w okolicy.

— I wpadła mu pani w oko?
— Ktoś mu o mnie i o moich zwierzakach powiedział. I postanowił do mnie przyjechać. Było już późno, około godz. 21, byłam zmęczona, wjeżdżałam traktorem na podwórko, a on opowiadał mi o programie. Odpowiedziałam mu, żeby dał mi spokój. Nie w głowie mi były takie rozmowy. Ale babcia zaczęła mnie namawiać. Zachęcała, żebym spróbowała. Nie wiedziałam, o co chodzi — czy to jakiś serial, czy jednorazowy reportaż. Bardziej skłaniałam się w stronę tego drugiego. I zgodziłam się. A potem okazało się, że wszyscy mnie rozpoznają.

https://m.wm.pl/2022/10/orig/291904975-476282464303964-1841941111131100940-n-917370.jpg

— Ma pani ochotę odpocząć?
— Nie. Zawsze mi zależało, żeby pokazać dzieciom, jak wygląda życie na wsi i skąd wszystko się bierze. Niektórzy przecież myślą, że mleko bierze się z kartonu. Dlatego też prowadzę swój kanał na YouTube. Z internetu na pewno nie ucieknę. A co z telewizją? I tu się zastanawiam, bo ostatnio szukamy pomysłów na to, co można pokazać. Na YouTube nagrywam życie codziennie. Nic nie ustawiam, nic nie planuję — po prostu się dzieje. A że na wsi zawsze dużo się dzieje, więc jest o czym opowiadać. Z telewizją jest inaczej. Niby mamy zaplanowane, co robimy, ale nie jesteśmy w stanie złapać tego, czego nie da się zaplanować. I od tego jest właśnie mój kanał na YouTube. Tu pokazuję, jak odbywa się poród albo gdy uciekają mi zwierzęta i trzeba je ponownie przyprowadzić.

https://m.wm.pl/2022/10/orig/269676257-374937481105130-6442517231055988017-n-917366.jpg

— A o co pani nie daje spokoju na wsi?
— Właśnie te ucieczki są najgorsze, bo mieszkamy przy drodze krajowej, więc jest niebezpiecznie. Bydło może wyjść na drogę. Bywa, że ludzie do nas podjeżdżają i mówią, że cielak chodzi po asfalcie.

— Czyli nie może pani spać spokojnie?
— Kiedyś nie mogłam, ale już się nauczyłam. Po dwunastu latach prowadzenia gospodarstwa już to potrafię. Nie da się przez tyle lat ciągle się martwić, żeby aż nie spać. Gdy kładę się do łóżka, staram się wyłączyć.

— O której pani wstaje?
— O siódmej i to na spokojnie. Wcześniej wstają ci, którzy mają krowy mleczne. Muszą je wydoić o danej godzinie, więc wstają skoro świt. Ja całość mleka przerabiam sama, więc czy wydoję swoje krowy o szóstej czy dziewiątej, nie ma to znaczenia. Można zażartować, że ja rządzę u siebie! (śmiech)

— Zazdroszczę pani przetworów z koziego mleka, które ma pani na wyciągniecie ręki…
— Mam tyle kóz, ale mleka koziego w ogóle nie pijemy, choć ja czasem się skuszę. Nie jemy też serów z tego mleka. U nas w rodzinie sery nie idą. Może dlatego, że mamy je cały czas u siebie, więc ich nie doceniamy. Ale jak to mówią, czasami szewc bez butów chodzi.

ADA ROMANOWSKA


Jak Emilia Korolczuk została rolniczką? Na IV roku studiów dowiedziała się o śmierci dziadka. Babcia została sama. Potrzebowała wsparcia. Emilia wahała się, ale że nie mogła pracy w zawodzie, zdecydowała się przejąć gospodarstwo. W szkole w Michałowie zrobiła technika rolnika. Z takim wykształceniem mogła się ubiegać o udział w programie i dofinansowanie dla młodych rolników. Tak została gospodarzem w Laszkach. Był 2011 rok.

Miała wtedy 24 lata i 16-hektarowe siedlisko pod opieką. Te kilkadziesiąt tysięcy złotych z dotacji zainwestowała w remont obory i stodoły. Potem kupiła siedem jałówek do zacielenia. Zaczęły się rodzić cielęta. Mniej więcej po roku znajomy podarował Emilii kozę i w "gratisie" dorzucił kozła. W kolejnych latach inwentarz się powiększał. Kupiła bydło mięsne. Dziś ma hodowlę truskawek i ponad setkę zwierząt. To trzy psy, dwa koty, trzy konie, ponad setkę kóz, 25 sztuk bydła, 11 królików, 22 kury, pięć kogutów, dwie kaczki, cztery pawie, perliczki, gęś, świnka morska i cztery pająki ptaszniki.

Gospodarstwo Emilii jest otwarte na zwiedzanie. Przyjeżdżają do niej rodziny z dziećmi. W ten sposób uczy, jak wygląda praca na wsi. Można samemu poczuć, jak to jest być rolnikiem i zobaczyć jak się doi krowę.

Kanał na YouTube „Ranczo Laszki" Emilia prowadzi od grudnia 2019 roku. To filmiki z życia gospodarstwa. Ale dowiadujemy się z filmików, że rolnik nie żyje tylko pracą i w niedzielę może wyjść na koncert. Poznajemy też babcię, która uczy wnuczkę robić pączki.
Emilia Korolczuk jest również sołtysem w Laszkach, tak jak wcześniej jej dziadek i babcia.

Polub nas na Facebooku:

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB