Wsiedli do bryczki i pojechali do myjni umyć...konia. Jaki był dalszy ciąg tej bulwersującej sprawy? Jakie decyzje podjął prokurator, co stwierdził powiatowy lekarz weterynarz. Jaką decyzję podjął sąd.
Można powiedzieć, że mamy nieoczekiwany zwrot w tej bulwersującej sprawie. Przypomnijmy, że w styczniu 2025 roku policjanci dostali zgłoszenie dotyczące zniszczenia mienia w myjni samochodowej. Okazało się, że dwaj mężczyźni podjechali tam bryczką i zaczęli myjką wysokociśnieniową umyć zaprzęgniętego do niej konia.
Koń początkowo zachowywał się spokojnie. Jednak w pewnym momencie zaczął wierzgać i uderzać kopytami w ściankę odgradzającą stanowiska. W końcu przewrócił się na betonową posadzkę. Wszystko to nagrały kamery monitoringu zamontowane na myjni.
Kiedy sprawa wypłynęła do mediów właściciel konia i jego pasażer sami zgłosili się na komendę policję w Makowie Mazowieckim a w gospodarstwie właściciela konia pojawił się powiatowy lekarz weterynarii.
"W dniu 19 stycznia 2025 r. przeanalizowano nagranie z przedmiotowego zdarzenia. Na nagraniu widać, że zwierzę w trakcie samego mycia nie wykazuje objawów zaniepokojenia, bólu lub cierpienia. Po zakończeniu czynności mycia najprawdopodobniej koń, który został narażony na wiele bodźców wynikających z samego faktu znajdowania się w myjni samochodowej z nieustalonych przyczyn spłoszył się.
W trakcie oględzin zwierzęcia, przeprowadzonych w gospodarstwie stwierdzono, że nie odniosło ono obrażeń w związku ze zdarzeniem. Zwierzę jest w bardzo dobrej kondycji, nie wykazuje objawów niepokoju przy kontakcie z człowiekiem. W gospodarstwie ma zapewniony dobrostan." - czytamy w wydanym przez niego komunikacie prasowym.
Właścicielem konia zainteresowała się prokuratura. Powołano w tej sprawie biegłego, który uznał, że "mycie konia na myjni samochodowej w temperaturze sześciu stopni Celsjusza jest zachowaniem niegodnym pochwały", ale choć zachowanie właściciela było lekkomyślne i cechowało się brakiem wyobraźni, to nie miało jednak "znamion znęcania się nad zwierzęciem”. Biegły podkreślił też, że zwierzę nie doznało obrażeń natury fizycznej.
W efekcie Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu umorzyła postępowanie "wobec braku znamion czynu zabronionego". Zażalenie na to postanowienie złożyła Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva.
"Sąd - na skutek naszego zażalenia - uchylił postanowienie o umorzeniu dochodzenia!" — poinformowała teraz reprezentująca Fundację adwokatka Katarzyna Topczewska. I dodała: "Prokurator z Prokuratury Rejonowej w Przasnyszu nie dopatrzył się tutaj znamion znęcania się nad zwierzęciem, opierając się na dowodzie z opinii biegłego lekarza weterynarii. Zapoznałam się z tą opinią i jak dla mnie - jest naprawdę absurdalna".
"Już trwają dodatkowe czynności dochodzenia zgodnie z zaleceniami sądu. Niestety więcej powiedzieć nie mogę, bo postępowanie przygotowawcze rządzi się własnymi prawami - nie można mówić o treści dokumentów znajdujących się w aktach, dopóki nie zostaną one ujawnione na rozprawie...Miejmy nadzieję, że ta sprawa finalnie trafi na wokandę, wtedy będziemy mogli Wam o wszystkim szczegółowo opowiedzieć." — napisała na FB.
oprac. ih
https://www.youtube.com/watch?v=XsQVp4gNmN8
https://www.youtube.com/watch?v=XsQVp4gNmN8
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez