Krzysztof Bucholski z Turowskiego Młyna jest z wykształcenia ekonomistą, absolwentem Handlu Zagranicznego SGH, zajmuję się regulacjami stanów prawnych i administracyjnych nieruchomości. Jest zielarzem fitoterapeutą, promotorem projektów naturoterapii, zdrowia i medycyny naturalnej. Doradza, co zrobić, by ziemia służyła swoim dobrem i mogła pomagać drugiemu człowiekowi, jak czerpać w dzisiejszych czasach wiedzę o naturze, by jej nie niszczyć i by mogła służyć następnym pokoleniom w poszanowaniu tradycji i kultury. Krzysztof Bucholski w ogólnopolskim konkursie ,,Sposób na Sukces" na najlepsze działania kreujące przedsiębiorczość na obszarach wiejskich, w kategorii indywidualnej, zdobył II miejsce w Polsce.
— Tak. Wystartowałem w konkursie wojewódzkim i zająłem I miejsce. W ten sposób awansowałem do etapu krajowego, w którym zdobyłem II miejsce. Do konkursu zgłosiłem przedsięwzięcie Turowski Młyn, suszarnia i spichlerz ziół. Tak nazywa się projekt szerokiego przedsięwzięcia odtwarzania dziedzictwa przemysłu wiejskiego, w którym nawiązujemy do tradycji, ale szukamy innowacyjnych sposobów na przygotowanie naszego produktu. Chcemy się rozwijać, staramy się być atrakcją turystyczną, robimy też zajęcia warsztatowe. Działalność opiera się na kilku etapach stałych. Są to: suszenie ziół i spichlerz ziół. Współpracuję z wieloma dostawcami ziół oraz indywidualnymi zbieraczami. Nasze wyroby są profilaktyką zdrowia. Dedykujemy je przede wszystkim naturoterapeutom. Duży nacisk kładziemy na sposób przygotowania ziół. Ogłoszenie wyników odbyło się podczas wideokonferencji. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie i docenienie mojej działalności.
— Jestem z urodzenia Warmiakiem, z pochodzenia Mazowszaninem, a z wyboru Mazurem. Urodziłem się w Lidzbarku Warmińskim. Wychowałem się w Olsztynie. Moja rodzina ze strony ojca od kilku wieków jest związana z okolicami Mławy. Wielu Bucholskich po zaborach, gdy nie było granicy między Mazowszem i Prusami na stale osiadło w okolicach Nidzicy, a potem się zgermanizowało, dziś są również obywatelami Niemiec i nie znają języka polskiego, ale znają swoje polskie korzenie. Ze strony rodziny mojej matki, pochodzącej z terenów dzisiejszej Białorusi pochodzi brat mojego dziadka, który był znanym działaczem społecznym i mieszkał 29 km od Turowskiego Młyna.
— Z Turowskim Młynem jestem związany od 15 lipca 2010 roku, w 600-lecie Bitwy pod Grunwaldem, gdy nabyłem nieruchomość. Dokładnie w miejscu Turowskiego Młyna przebiegał szlak Bitwy pod Grunwaldem, a na sąsiednich polach Mikołaj Trąba zawracał uciekających Czechów. O młynie wodnym zawsze marzyłem jako obiekcie ciekawym gospodarczo i kulturowo. Zajmuję się zawodowo gospodarką nieruchomościami, a własne problemy zdrowotne doprowadziły mnie do poszukiwań naturalnych terapii i profilaktyki zdrowia. Inspiracją był fakt znany od dawien, że okolica Turowskiego Młyna słynęła kiedyś ze zbioru mazurskiego ziela "chućkogój" czyli żywokostu lekarskiego, po który przyjeżdżano tu z wielu miejscowości okolicznych, i faktu że w pobliskim Zybułtowie jeszcze w latach 80. był skup ziół Herbapolu. Zawsze podkreślam, że młyn wodny to obiekt, który nie tylko mielił zboża, ale często młynarz był znachorem, a przestrzeń młyna suszarnią zlokalizowaną w warunkach terenowych dogodnych dla występowania ziół.
— Nie jesteśmy zakładem przemysłowym, ale wiejską manufakturą zielarską specjalizującą się w wytwarzaniu ziół wysokiej jakości. Czerpiemy z tradycji zielarskich i staramy się wykorzystywać wiedzę i nowe technologie w uzyskaniu cennych właściwości ziół jako profilaktyki zdrowej diety. Nasza specjalizacja to konfekcjonowanie ziół, a więc nadzorowanie warunków uprawy, monitorowanie zbioru, sposobu transportu, cięcia, suszenia, składowania, pakowania i przetwarzania surowca zielarskiego.
— Człowiek posiada wiedzę od wieków o leczniczym działaniu ziół. Nasz warmiński Mikołaj Kopernik był przede wszystkim lekarzem w codziennej pracy i pomagał ludziom leczyć się ziołami. Dziś do tych terapii wracamy. To są tysiące gatunków ziół, o których wiedza jest ogromna i wymaga cały czas zgłębiania w służbie człowiekowi, szczególnie w obecnych czasach, tak bardzo trudnych medycznie. Zioła nasze są zbierane głównie na Warmii i Mazurach, ale jeśli poszukiwane gatunki nie występują, szukamy ziół w innych miejscach Polski i świata. Zioła zbierane są przez wyspecjalizowane gospodarstwa zielarskie. Prowadzimy również akcję edukacyjną osób zainteresowanych zbiorem ziół w sezonie oraz edukujemy rolników jak do danego zielarstwa powracać.
— Zazwyczaj zioła pakujemy na wagę, na indywidualne zamówienie, gwarantując w ten sposób gwarancję świeżości. Chcemy dalej rozwijać naszą działalność, tworząc naszą mazurską markę. Przygotowujemy się również do mielenia ziół w postaci mączek, maści kosmetycznych, maceratów olejowych, różnych postaci suszenia w tym liofilizowania. Bardzo nam zależy również na powrocie do tradycji pachnidlarskich i już zachwycamy panie aromatem naszych olejków eterycznych i hydroloatów.
— Zatrudniamy obecnie od kilku do kilkunastu osób w sezonie, gdy jest sezon zielarski w pełni. Mamy nadzieję że tendencja wzrostu osób potrzebnych do pracy będzie stale rozwijana.
— Podczas zimy konfekcjonujemy suszony surowiec zielarski. Rozwijamy również kontakty z krajami zamorskimi, gdzie są gatunki ziół w Polsce niewystępujące. Przed wojną w Brownie był sklep kolonialny, w którym można było kupić egzotyczne owoce i wspaniałe przyprawy. My mówimy o sobie: nasze surowce naturalne - mazurskie i kolonialne.
— Zajmujemy się doradztwem i pomagamy rolnikom co zrobić z własną ziemią, jak ją racjonalnie wykorzystywać. Pamiętajmy, że ziołom nie przeszkadza słabej jakości gleba. Wystarczy znać preferencje jakie są potrzebne określonemu gatunkowi zioła.
— Pasjonuję się dziejami naszego regionu, jego zapomnianą i zakazaną historią w czasach hitlerowskich, a związaną często z Polską. Pasjonuję się również podróżami po innych kontynentach, szczególnie po Afryce. Czasami udaje się to połączyć z zainteresowaniami zielarskimi, historią Polski i naszego regionu. Udział w pomocy humanitarnej mieszkańcom Afryki daje mi ogromną satysfakcję. W tym roku po 8 latach wróciłem do Ghany, gdzie wybudowaliśmy szkołę dla biednych dzieci w placówce prowadzonej przez werbistów z Pieniężna. Ponownie wróciłem do Fortu Princess Town, który został wybudowany przez Otto Fridrich Groebena urodzonego pod Lidzbarkiem Warmińskim. a który umarł jako polski generał w Kwidzyniu.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez