Żniwa w pełni, rolnicy kiedy tylko mogą, jadą w pole. Nawet nocą. Zamiast jednak skupić się na zbiorach, tłumaczą się ze swojej pracy na policji, a nawet w sądach. Wszystko przez „miastowych”, bo im przeszkadza hałas pracującego kombajnu, smród obornika czy pianie koguta...
Zgodnie z Kodeksem wykroczeń art. 51 §1 - Kto krzykiem, hałasem, alarmem, lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
I ten właśnie przepis wykorzystuje część, szczególnie nowych mieszkańców wsi, traktując działalność rolniczą jak chuligański wybryk (!)
I ten właśnie przepis wykorzystuje część, szczególnie nowych mieszkańców wsi, traktując działalność rolniczą jak chuligański wybryk (!)
Chodzi o skargi na rolników przez tzw. „miastowych”, to jest tych mieszkańców, którzy gospodarstw nie mają. Praca rolnika im przeszkadza – a to zwierzęta i nawozy „śmierdzą”, a to suszarnia za głośno chodzi, kombajn hałasuje gdy przejeżdża wiejską drogą albo nocą kosi w polu.
Policja do donosów raczej podchodzi pobłażliwie. Nie zawsze jednak wykazuje się wyrozumiałością. Ostatnio głośno jest o panu Karolu z Oławy, który za pracę na swoim polu dostał 500 złotych mandatu!
Policja do donosów raczej podchodzi pobłażliwie. Nie zawsze jednak wykazuje się wyrozumiałością. Ostatnio głośno jest o panu Karolu z Oławy, który za pracę na swoim polu dostał 500 złotych mandatu!
Na odsiecz rolnikom, których policja ucisza, gani lub karze za to, że normalnie pracują w swoich gospodarstwach idzie Dolnośląska Izba Rolnicza i jej kampania społeczna. "STOP - wieś, teren pracy rolnika", takim hasłem opatrzone są plakaty, ulotki, spoty informacyjne w mediach. Kampania skierowana jest do nowo osiadłych na wsi mieszkańców miast. — Jesteśmy samorządem rolniczym i naszym obowiązkiem jest bronienie rolników, ale w szczególności prowadzenie edukacji. Być może większość uświadomi sobie, że tak musi być. I aby na stole było masło, pachnący chlebek i inne przysmaki musi być niekiedy kurz, nie uniknie się błota zapachu obornika i innych dla nas powszechnych zjawisk, a dla naszych współmieszkańców – anomalii — twierdzi Leszek Grala, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.
W obronie producentów rolnych staną także związkowcy ogólnopolskich struktur.
— Trzeba to uregulować prawnie. Należy napisać to jasno w przepisach prawa, że wieś jest terenem produkcji rolniczej. Przecież rolnik dla przyjemności o 4 rano nie doi krów i nie jeździ po północy w czasie żniw kombajnem, żeby podziwiać księżyc. To jest normalna praca, bardzo ciężka i w trudnych warunkach. To jest produkcja rolna, która wiąże się często z hałasem rano czy w nocy, mało komfortowym zapachem z obory czy kurzem na drodze. Ktoś, kto mieszka przy Marszałkowskiej w Warszawie też godzi się na duży ruch samochodów — argumentuje Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
— Trzeba to uregulować prawnie. Należy napisać to jasno w przepisach prawa, że wieś jest terenem produkcji rolniczej. Przecież rolnik dla przyjemności o 4 rano nie doi krów i nie jeździ po północy w czasie żniw kombajnem, żeby podziwiać księżyc. To jest normalna praca, bardzo ciężka i w trudnych warunkach. To jest produkcja rolna, która wiąże się często z hałasem rano czy w nocy, mało komfortowym zapachem z obory czy kurzem na drodze. Ktoś, kto mieszka przy Marszałkowskiej w Warszawie też godzi się na duży ruch samochodów — argumentuje Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez