NA SWOIM\\\ — W naszej branży trzeba wyczuć co ludziom smakuje, pytać o opinie, obserwować co kupują. Trzeba znaleźć taki złoty środek. Najważniejsza jest jednak jakość — mówi Robert Raszkowski, który właściciel masarni i sklepów mięsnych.
Robert Raszkowski z Tuszewa koło Lubawy od dwóch lat prowadzi firmę „Mięsne Smaki”. Produkuje swojskie wędliny i sprzedaje je w swoich sklepach — przy masarni w Tuszewie, w Lubawie i food trucku w całej okolicy. Decyzja o utworzeniu własnego biznesu nie pojawiła się bez powodu.
— Mój tata to mistrz masarski i kiedyś często mu pomagałem i przy okazji uczyłem się od niego fachu. Pomysł założenia swojej działalności nie pojawił się od razu. Przez kilka lat pracowałem w zakładzie przetwórstwa mięsa. Potem zmieniłem zupełnie branżę, bo pracowałem i kształciłem się w stolarstwie. Następnie wyjechałem za pracą za granicę. To jednak na dłuższą metę nie zdaje egzaminu, szczególnie gdy ma się rodzinę. I wtedy przyszła mi do głowy taka myśl: może założyć własną masarnię i sklep? W końcu znamy się na tym! Nazwisko Raszkowski w naszym regionie jest znane z wyrobu wędlin, mój tata jest w tym fachowcem, a ludziom smakują swojskie kiełbasy. Więc postanowiliśmy zaryzykować — mówi Robert Raszkowski.
Początki nie były łatwe. Projekt, budowa i wyposażenie masarni, „tony” dokumentów, pozwoleń itd. To było nie lada wyzwanie logistyczne, a przede wszystkim finansowe.
— Zaczęliśmy działać. Dokładnie 2 lata temu, 18 listopada wyszła nasza pierwsza produkcja. Na początku, wiadomo, był „boom”. Coś nowego się otworzyło, wielu ludzi odwiedzało sklep. Tata pracował 20 lat w masarni, więc sporo jego znajomych zaczęło u nas robić zakupy. Potem się trochę uspokoiło i to jest najtrudniejszy moment, bo trzeba klientów przytrzymać i oczywiście zdobyć nowych. W branży spożywczej trzeba wyczuć co ludziom smakuje, pytać o opinie, obserwować co chętnie kupują. Trzeba znaleźć taki złoty środek.
No i najważniejsza jest jakość produktu. Nasze wędliny są po prostu uczciwe. Nie dodajemy do nich żadnych „ulepszaczy”. Kupujemy półtusze wieprzowiny, pochodzącej z tradycyjnego gospodarstwa, żywionej naturalną paszą. W naszej masarni wieprzowinę rozbieramy i przygotowujemy do produkcji kiełbasy. To prawdziwa kiełbasa z mięsa. Ceny może są nieco wyższe, niż w marketach, ale powiedzmy sobie szczerze, ile w tych hipermarketowych wędlinach jest emulgatorów i różnych substancji... — tłumaczy Robert Raszkowski.
Rynek jednak nie jest łatwy. Bo na klientów przede wszystkim działa cena. Dlatego promocje w sieciówkach tak przyciągają. Warto jednak spojrzeć na etykietę i poczytać, ile konserwantów zawiera wędlina, którą kupiliśmy w jakimś hipermarkecie.
— W naszym regionie, na Ziemi Lubawskiej ludzie znają smak prawdziwej wędliny. Tradycja jedzenia dobrego mięsa jest u nas cały czas mocna. Lubimy wieprzowinę i chętnie ją spożywamy — mówi pan Robert.
Zadowolenie klienta daje dużą satysfakcję, ale jak mówi właściciel „Mięsnych Smaków”, rozkręcenie własnej firmy to niełatwa sprawa. — Jestem osobą, która się nie poddaje. Choć małym firmom w Polsce naprawdę nie jest łatwo. Koszty są ogromne — produkcja, dostosowanie do wymogów, wyposażenie, ZUS, prąd, pracownicy itd. Myślę, jakby tacy mali przedsiębiorcy jak ja mieli większe wsparcie państwa, choćby w zmniejszeniu opłat ZUS, byłoby o wiele łatwiej. Poza tym trzeba czekać na pozwolenia, decyzje różnych instytucji. W zachodniej Europie jest dużo prościej, szybciej i są mniejsze opłaty.
U nas jest za dużo jest biurokracji. Oczywiście jestem za tym, by na miejscu pracy było czysto, by przestrzegać wszystkich zasad sanitarnych, weterynaryjnych itd. To wszystko stosujemy, ale jak przyjeżdża kontrola to wywołuje ogromny stres, czy aby wszystko jest na „tip top”. By cokolwiek zarobić, a nie są to kokosy, trzeba pracować od rana do wieczora, włącznie z rodziną i pracownikami. Szkoda też, że nikt nie zajmie się tymi, co produkują „na lewo”, a w tej branży jest takich producentów wielu — wyjaśnia Robert Raszkowski.
Póki co Mięsne Smaki się rozwijają, pan Robert z nieukrywaną wdzięcznością mówi, że to zasługa pracy i ogromnego wsparcia rodziny oraz współpracowników.
— Chciałbym podziękować całej mojej rodzinie, na czele z żoną, oczywiście mojemu tacie i pracownikom za ogromne zaangażowanie. Wierzę, że razem damy radę i będziemy się dalej rozwijać. Dziękuję za to, że ludzie doceniają nas i nasze swojskie wyroby — kończy.
W naszym cyklu "Na swoim" chcemy prezentować małe firmy, te które działają od lat i te, które dopiero startują. Przede wszystkim te z mniejszych miast i wsi. Jeżeli chcecie, żeby was opisać napiszcie do mnie na Facebooku.
Igor Hrywna
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
lol #2363390 | 195.47.*.* 30 paź 2017 14:37
Tylko świni żal...
! odpowiedz na ten komentarz
Lila #2363226 | 176.221.*.* 30 paź 2017 11:08
Szkoda,że nie można kupić pańskich wędlin w Iławie / skoro rzeczywiście są dobre bez konserwantów / co prawda nie jest daleko.Napewno duźo osób by kupowało,bo raczej u nas takich wędlin nie ma.
! odpowiedz na ten komentarz