2 sierpnia prezydent Andrzej Duda podpisał uchwaloną przez parlament ustawę Prawo wodne. Wszystko wskazuje na to, że dopiero pełne jej wdrożenie da odpowiedź na pytanie, czy odbije się ona na portfelach obywateli, na czele z rolnikami.
Co prawda rządzący zapewniają, że Polacy nie powinni obawiać się podwyżek cen wody, ale powody do niepokoju w tej kwestii wyraża wiele podmiotów, w tym rolnicze organizacje. Skąd wzięła się zatem potrzeba nowego Prawa wodnego?
Przede wszystkim umożliwia ono pełne wdrożenie unijnej Dyrektywy Wodnej — o co Polska była już upominana — w tym jej budzący kontrowersje zapis o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Dzięki temu państwo może starać się o odblokowanie 3,5 mld euro z funduszy unijnych na inwestycje związane w gospodarką wodną, w tym przeciwpowodziową.
A druga przesłanka to — jak wskazano w uzasadnieniu do ustawy — „konieczność stworzenia nowego, efektywnego systemu finansowania gospodarki wodnej oraz bodźców finansowych kształtujących potrzeby wodne społeczeństwa i gospodarki, opartych na odpłatności za usługi wodne przekraczające zakres zwykłego lub powszechnego korzystania z wód”.
Ustawa dokonuje zmiany systemu zarządzania zasobami wodnymi, przewidując zastąpienie dotychczasowych organów właściwych w sprawach gospodarki wodnej jednym podmiotem, jakim ma być Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”. Przedsiębiorstwo to ma realizować politykę zlewniową gospodarowania wodami na każdym poziomie zlewni, regionu wodnego oraz dorzecza. „Wody Polskie” będą realizować zobowiązania właścicielskie w stosunku do śródlądowych wód płynących oraz wód podziemnych, z wyłączeniem śródlądowych dróg wodnych o szczególnym znaczeniu transportowym (to już będzie w gestii ministra właściwego do spraw żeglugi śródlądowej). Jeśli chodzi o wody morza terytorialnego oraz morskie wody wewnętrzne, decyzyjny będzie zawsze minister właściwy do spraw gospodarki morskiej.
Wracając do kwestii budzącej największe zainteresowanie i kontrowersje, czyli opłat, w ustawie znalazł się zapis, że nowe przepisy nie mogą być podstawą do zmiany taryf za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków od mieszkańców w 2018 i 2019 roku.
Ponadto odpowiedzialne za ustawę Ministerstwo Środowiska cały czas przekonuje, że opłaty za wodę nie będą dotyczyły rolników, którzy korzystają wyłącznie z wody dostarczanej wodociągami i którzy już ponoszą opłaty z tego tytułu. A nawet jak dobierają jeszcze wodę mechanicznie, to w ilości 5000 litrów dziennie (5 m3) — licząc średniorocznie — będzie ona bezterminowo bezpłatna. „Zasada ta obejmie większość rodzinnych gospodarstw rolnych w Polsce. Tylko przedsiębiorstwa prowadzące intensywną produkcję rolną (jest ich ok. 3 tys.), w przypadku poboru wód podziemnych na potrzeby produkcji, będą ponosiły opłatę za każdy 1000 litrów wody pobranej za pomocą pomp” — podaje resort środowiska.
Wielu rolników nowe Prawo wodne może dotknąć jednak w innym aspekcie. Otóż wdraża ono również dyrektywę unijną dotyczącą ochrony wód przed zanieczyszczeniami powodowanymi przez azotany pochodzenia rolniczego. Ustawa zawiera przepisy zobowiązujące gospodarstwa, pod rygorem nałożenia opłaty, do określonych działań związanych z przechowywaniem nawozów naturalnych, prowadzenia dokumentacji w tym zakresie oraz realizacji reszty programu działań dotyczących środków i sposobów postępowania związanych z procesami nawożenia.
Projekt tego programu działań mających na celu ograniczenie odpływu azotu ze źródeł rolniczych zakłada m.in. przedłużenie trwania obowiązku przechowywania gnojowicy z czterech do sześciu miesięcy. To oznacza, że rolnicy w wielu przypadkach będą zmuszeni do budowy nowych zbiorników, bo obecne nie pomieszczą półrocznych zbiorów gnojówki. A to wiąże się z kosztami, których część gospodarzy nie będzie w stanie ponieść. I mogą oni w ogóle zrezygnować z hodowli.
dk
dk
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Rolnicze ABC" nr 8 (323) sierpień 2017 r
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez