Na swoim\\\ Małe gospodarstwa produkujące mleko nie interesują dużych mleczarni. Jak zatem mają się utrzymać, skoro nikt nie chce go od nich skupować? Okazuje się, że jest sposób: samemu produkować sery, jogurty czy twarogi metodą tradycyjną.
W Lidzbarku Warmińskim działa firma znana z organizacji dorocznego wielkiego święta serowarów — festiwalu „Czas na ser”, podczas którego swoje wyroby pokazują znakomici producenci serów z całej Polski, a także z zagranicy.
— To nie jest kolejny jarmark — mówi Mirosław Sienkiewicz z Agrovisu. — To przede wszystkim przedsięwzięcie mające na celu promocję produkcji farmerskiej oraz jednoczenie środowiska serowarskiego, wymiana doświadczeń, szkolenia.
— „Czas na ser” to szczególna platforma edukacyjna — dodaje Jerzy Wiśniewski, prezes zarządu firmy. — Mirek zajmuje się doradztwem i edukacją nie tylko podczas festiwalu. Nasza firma zorganizowała już 20 edycji szkoleń, w których uczestniczyło ponad 300 osób. Serowarstwo to sztuka, rzemiosło. Do niedawna pewne sery były charakterystyczne dla poszczególnych regionów. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby robić sery na przykład według wzorców francuskich w Polsce, bo można już kupić ich szczepionki. Trzeba tylko pamiętać, że dobre serowarstwo to prawdziwa sztuka. Trzeba mieć do niego serce i włożyć dużo pracy, żeby się z niego utrzymać, a także mieć ducha przedsiębiorczości.
Jerzy Wiśniewski, właściciel Agrovisu, jest z wykształcenia weterynarzem. Pracował też w mleczarni, więc powołanie do życia spółki, która zajęła się zaopatrywaniem producentów mleka, było dla niego czymś niemal naturalnym.
— To nie jest kolejny jarmark — mówi Mirosław Sienkiewicz z Agrovisu. — To przede wszystkim przedsięwzięcie mające na celu promocję produkcji farmerskiej oraz jednoczenie środowiska serowarskiego, wymiana doświadczeń, szkolenia.
— „Czas na ser” to szczególna platforma edukacyjna — dodaje Jerzy Wiśniewski, prezes zarządu firmy. — Mirek zajmuje się doradztwem i edukacją nie tylko podczas festiwalu. Nasza firma zorganizowała już 20 edycji szkoleń, w których uczestniczyło ponad 300 osób. Serowarstwo to sztuka, rzemiosło. Do niedawna pewne sery były charakterystyczne dla poszczególnych regionów. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby robić sery na przykład według wzorców francuskich w Polsce, bo można już kupić ich szczepionki. Trzeba tylko pamiętać, że dobre serowarstwo to prawdziwa sztuka. Trzeba mieć do niego serce i włożyć dużo pracy, żeby się z niego utrzymać, a także mieć ducha przedsiębiorczości.
Jerzy Wiśniewski, właściciel Agrovisu, jest z wykształcenia weterynarzem. Pracował też w mleczarni, więc powołanie do życia spółki, która zajęła się zaopatrywaniem producentów mleka, było dla niego czymś niemal naturalnym.
Wiśniewski jest fanem minimleczarni oraz małych gospodarstw. Martwi go to, że w Polsce jest ich coraz mniej.
— Żyję na tyle długo, że pamiętam te małe gospodarstwa, w których produkowało się sery, twarogi, zsiadłe mleko i inne produkty na potrzeby rodziny — opowiada. — Przed wojną te tereny były znane z produkcji mleka i ich przetworów. Proszę pamiętać, że recepturę znanego w całej Europie sera tylżyckiego Holendrzy opracowali właśnie w nieodległej Tylży (teraz Sowieck w obwodzie kaliningradzkim).
Lidzbarski Agrovis wspiera inicjatywy, które sprawiają, że nasze minirolnictwo powoli się odradza. Obaj panowie zachęcają do serowarstwa i cieszy ich każde nowe serowarskie gospodarstwo. Niemal wszystkich serowarów z naszego regionu można spotkać co roku w Lidzbarku Warmińskim na festiwalu „Czas na ser”, który — co podkreślają organizatorzy — jest non profit.
Jednak obaj panowie nie tylko organizują festiwal, szkolenia, warsztaty, ale też spod pióra pana Mirosława wychodzi właśnie poradnik dobrych praktyk higienicznych w farmerskim i rzemieślniczym przetwórstwie mleka. Jest on również jednym z pięciu autorów poradnika europejskiego, który został już zaakceptowany przez Komisję Europejską i będzie obowiązywał w całej Unii.
— Kiedy byliśmy na Kongresie Stowarzyszenia Serowarów Europejskich zabraliśmy ze sobą sery wyprodukowane w naszych polskich gospodarstwach — wspomina Jerzy Wiśniewski. — Byli tam Francuzi, Włosi, Hiszpanie i dziwili się, że u nas powstają takie dobre sery. Mirek był dumny, bo to jego uczniowie je zrobili.
Agrovis oferuje pomoc przy opracowaniu koncepcji, wyposażenia i uruchomienia minimleczarni farmerskich. Dostarcza niezbędne dodatki technologiczne, sprzęt i wyposażenie do rozpoczęcia fermowej lub domowej produkcji serowarskiej. Służy też doradztwem technologicznym oraz organizacyjnym związanym z uruchomieniem takiej produkcji.
Im więcej takich małych gospodarstw na Warmii i Mazurach, tym bardziej zachowamy charakter tych terenów: lasy, jeziora ale też piękne łąki i pola podzielone malowniczo miedzami. — Chcielibyśmy taki spadek zostawić naszym dzieciom i wnukom — kończy rozmowę pan Jerzy.
Im więcej takich małych gospodarstw na Warmii i Mazurach, tym bardziej zachowamy charakter tych terenów: lasy, jeziora ale też piękne łąki i pola podzielone malowniczo miedzami. — Chcielibyśmy taki spadek zostawić naszym dzieciom i wnukom — kończy rozmowę pan Jerzy.
Ewa Lubińska
e.lubinska@gazetaolsztynska.pl
e.lubinska@gazetaolsztynska.pl
W naszym cyklu "Na swoim" chcemy prezentować małe firmy, te które działają od lat i te, które dopiero startują. Przede wszystkim te z mniejszych miast i wsi. Jeżeli chcecie, żeby was opisać napiszcie do mnie na Facebooku.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez