— My, jako producenci żywności, m.in. trzody chlewnej, najbardziej ucierpieliśmy na wprowadzeniu rosyjskiego embarga — mówią rolnicy, którzy w ostatnim czasie wychodzą na ulice i strajkują. O co chodzi rolnikom? Jakie są przyczyny protestu? Przede wszystkim o spadek cen skupu trzody chlewnej, o duże szkody wyrządzanie przez dziki i kary za nadwyżkę mleka.
W sklepach ceny bez zmian
Po co rolnicy strajkują? Dlaczego wychodzą na ulicę?
— Chcemy pokazać i zaalarmować rządzącym naszym krajem, a także innym ludziom, że w rolnictwie nie jest tak dobrze, jak się wszystkim wydaje. Jest wiele problemów nierozwiązanych. Na przykład od wprowadzenia rosyjskiego embarga drastycznie spadły ceny skupu trzody. A czy ktoś z państwa widział w jakimś sklepie spadek cen mięsa czy kiełbasy?! Nie! Czy to nie jest chore? — usłyszeliśmy od strajkujących pod Lubawą.
To, co rolników boli najbardziej, to fakt drastycznego spadku cen skupu żywca wieprzowego przez zakłady mięsne. Na początku lutego ta cena wynosiła średnio około 3,4 zł za kilogram żywca wieprzowego. Według Izb Rolniczych ceny, które utrzymują się od grudnia ubiegłego roku, osiągnęły poziom notowany w... 2002 roku. Załóżmy, że rolnik kupuje parkę prosiąt, za które trzeba zapłacić około 300 zł, czyli ok. 150 zł za sztukę. Przez kilka miesięcy trzeba te zwierzęta hodować, by sprzedać np. 100-kilogramowego tucznika za około... 360 zł (przeliczając na średnią cenę w skupach). Przez czas chowu trzodę trzeba karmić, czasami potrzebna jest pomoc weterynarza — co też kosztuje, hodowcy ponoszą też koszty utrzymania inwentarza — za prąd, wodę też trzeba przecież zapłacić. Ile z tego zostaje? Rolnicy mówią, że niewiele. Duży gospodarz ze sporym areałem i dużą hodowlą jakoś sobie poradzi, znacznie gorzej jest w mniejszych, kilkunastohektarowych gospodarstwach.
W związku z tak niską ceną skupu rolnicy protestują też przeciwko zmasowanemu importowaniu trzody z zagranicy. Na rynku krajowym polską wieprzowinę zastępuje mięso pochodzące z innych krajów Unii Europejskiej.
Minister nie przyjechał
Jak mówią rolnicy, chcą nawiązać z rządzącymi dialog, zarówno w sprawie trzody, jak i innych nierozwiązanych problemów. To niestety nie jest takie proste.
— W czwartek, 5 lutego przedstawiciele rolników z kraju, w tym z okolic Lubawy, pojechali do Warszawy na Wiejską, by uczestniczyć w spotkaniu z ministrem Sawickim. Do stolicy pojechali m.in. reprezentanci Lubawskiej Spółdzielni Producentów Trzody „Lub-Tucz” oraz Związku Zawodowego Rolników RP „Solidarni” i inni rolnicy. O godz. 11. zaplanowane było spotkanie z ministrem. Jednak przewodniczący komisji rolnictwa oznajmił, że Sawicki nie mógł na nie przybyć. Jak się okazało, w tym samym czasie pan minister spotkał się z delegacją rolników niemieckich. A na komisję przybył z 6-godzinnym opóźnieniem, kiedy to już rolników nie było na miejscu — relacjonuje Jan Zelma z Omula koło Lubawy, który również pojechał do Warszawy. — Pan minister wolał spotkać się z Niemcami, niż porozmawiać z nami. Bo nam o dialog przecież chodzi, dzięki niemu można znaleźć kompromis, rozwiązać problem.
Kary za mleko
Kolejną sprawą, która finansowo obciąża rolnictwo, jest kwestia wysokich kar za przekroczenie kwot mlecznych, które mają zapłacić producenci mleka. O co chodzi? Generalnie o to, że Polska przekroczyła limit produkcji mleka w roku kwotowym 2014/2015. Zatem każdy producent, który wyprodukował więcej mleka, niż przewidziano w jego kwocie mlecznej, musi zapłacić karę od każdego litra powyżej danej kwoty. Agencja Rynku Rolnego szacuje, że może ona wynieść nawet około 80 gr od litra, gdzie producent otrzymuje ok. 1,2-1,3 zł za litr. Jeszcze rok temu było to nawet kilkadziesiąt groszy więcej, zatem cena mleka również spadła.
Spór o dopłaty
Osoby postronne, krytykujące strajki i rolników w ogóle, zapewne powiedzą, że przecież rolnicy otrzymują dopłaty unijne, to o co chodzi, bo przecież mają tak dobrze...?
— Szkoda, że te dopłaty stały się swego rodzaju kością niezgody między wsią a miastem. Cała Unia tak funkcjonuje i to nie jest zależne od nas, rolników. Poza tym te dopłaty przyczyniły się do tego, że polskie rolnictwo ruszyło do przodu, 15-20 lat temu było przecież inaczej. Wielu rolników dopłaty przeznacza na zakup sprzętu, nawozów, pasz itd. Dofinansowanie to około 1000 zł na hektar, nie po kilka tysięcy jak niektórzy sądzą — dodaje pan Zelma z Omula.
„Dzikie” szkody
O co walczą jeszcze rolnicy strajkując na ulicach? Mianowicie przeciwko zbyt niskim odszkodowaniom za straty, jakie wyrządzają dziki niszczące uprawy. Dzików jest coraz więcej i coraz więcej upraw niszczą. Ich ulubione dania to kukurydza, rzepak, ziemniaki, zboże ozime i rośliny rosnące na pastwiskach. Niektórzy rolnicy tracą nawet czasem kilka hektarów upraw, a odszkodowania za straty są bardzo niskie.
— Gdy zgłaszamy szkodę, to trzeba czekać nawet kilka dni, aż ktoś przyjedzie i ją oszacuje. Gdy zdarzy się to zimą czy wiosną, po zgłoszeniu i zdiagnozowaniu, z oszacowaniem strat czeka się czasem aż do zbiorów. Gdy jesienią przychodzi ten moment, a później poznajemy kwotę odszkodowania, to jego wysokość jest po prostu śmieszna. Czasem to nawet 1/10 wysokości strat. Dzików jest znacznie za dużo, a straty szacują ci, którzy muszą wypłacać odszkodowania, czyli koła łowieckie. Dlatego są tak małe! Niektórzy pytają rolników, czemu nie zakładają spraw sądowych, a ja znam osoby, które o odszkodowania sądzą się nawet kilka lat, zazwyczaj bezskutecznie. Sprawa w sądzie też przecież kosztuje — opowiada nam Leszek Taranowski z Rożentala.
Przy rozwiązaniu problemu zapewne pomogłyby zmiana instytucji, która określa i przyznaje odszkodowania i regulacje dotyczące wielkości populacji dzików. Na razie mówi się jedynie o interwencyjnym odstrzale dzików na Podlasiu, ale to w związku z zagrożeniem dalszego rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń (ASF), których dziki są nosicielami.
Protest w Olsztynie
To najważniejsze postulaty strajkujących rolników. Jak zapowiada Marian Golder, przewodniczący Związku Zawodowego Rolników RP „Solidarni”, w najbliższy czwartek, 12 lutego rolnicy z województwa warmińsko-mazurskiego planują protest przed Urzędem Wojewódzkim w Olsztynie. Mają nadzieję, że ich działania przyniosą rezultat i pomogą w rozwiązaniu tak wielu problemów.
Katarzyna Michalska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez